A kiedy będę twoją żoną...
Woda z kranu leciała wąskim strumieniem. Jej widok mnie uspokajał. Patrzyłam jak obija się o umywalkę i spływa do otworu. Część kropel odbijała się i odpryskiwała na boki. Kilka z nich spadło mi na twarz.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam dość znajomy głos przypominający ten należący do mojej kuzynki Uli.
Podniosłam głowę, by spojrzeć na osobę, która zadała mi pytanie. Jednak zamiast Uli ujrzałam jakąś tęgą blondynkę wciśniętą w zbyt małą sukienkę w krwistoczerwonym kolorze.
- Tak, już wszystko w porządku – odpowiedziałam niestety niezgodnie z prawdą.
Blondynka uśmiechnęła się ciepło i odeszła zostawiając mnie samą.
Postanowiłam spojrzeć w lustro. To niemożliwe by osoba, którą w nim widziałam przed chwilą, była mną.
Niestety, znowu zobaczyłam to samo: młoda, dosyć ładna kobieta o moich rysach twarzy, moich oczach, lecz starsza ode mnie o jakieś 10 lat patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
Wzięłam głęboki oddech i starałam się uspokoić. Nie było to jednak takie proste.
Jakieś 10 minut temu ocknęłam się na kanapie stojącej w damskiej toalecie. Nie pamiętałam niczego, co stało się w ciągu ostatnich kilku godzin. Ubrana byłam w długą białą suknię i welon. W głowie natomiast kołatała mi się jedna myśl – jestem panną młodą.
Tylko to wiedziałam na pewno. Nie wiem czemu, nie wiem skąd, ale byłam pewna, ze jestem na własnym weselu.
Najpierw myślałam, że to jakiś głupi żart. Byłam prawie przekonana, że moi znajomi wykorzystali fakt, że byłam mocno pijana i mi wmówili, że wzięłam ślub, a do zwiększenia prawdopodobności, ubrali mnie w białą suknię. Wszystko to wydawało się sensownym wytłumaczeniem całej sytuacji. Niestety, w momencie, gdy byłam już prawie pewna, że to jakieś głupie żarty, spojrzałam pierwszy raz w lustro.
I wtedy pojawiła się myśl, że coś jest nie tak, że to nie może być zwykły żart.
Gdy tylko to pomyślałam, nogi się pode mną ugięły i prawie straciłam świadomość. Podeszłam więc do umywalki i odkręciłam kurek. Zimna woda mnie trochę otrzeźwiła.
Czy to możliwe, bym naprawdę była na własnym weselu?
Przecież to absurd, nie mam chłopaka a co dopiero narzeczonego…
Ale czemu wyglądam na o wiele straszą niż jestem?
A może… może minęło kilka lat a ja ich nie pamiętam?
Znowu zrobiło mi się słabo. Usiadłam na kanapie.
Rzeczywiście, Ula też wyglądała o kilka lat starzej, aż jej prawie nie poznałam.
Ale czy to możliwe, by nie pamiętać kilu lat swojego życia? Czy realne jest, że czuję się tak jakbym wczoraj miała wciąż dwadzieścia lat, a dziś już trzydzieści?
W tym momencie, gdy zastanawiałam się nad pytaniami bez odpowiedzi, do łazienki weszła młoda dziewczyna z widocznym niepokojem w oczach. Miała około trzydziestu lat, długie proste blond włosy i szare oczy. Była bardzo niska i szczupła.
-Co się dzieje? – zapytała cienkim, ale nie denerwującym głosem.
- Wszystko w porządku – odpowiedziałam mechanicznie.
Nie uwierzyła mi. Widać za dobrze mnie znała. Szkoda tylko, że ja je wcale nie kojarzyłam.
- Siedzisz tu już z piętnaście minut – słabo się czujesz?
- Trochę – odparłam.
- To przez ten stres i nerwy – powiedziała i usiadła obok mnie.
Następnie objęła mnie ramieniem i lekko przytuliła.
- Najgorsze już jednak za tobą… Nic nie jest tak stresujące jak składanie przysięgi małżeńskiej, a to już przeżyłaś.
A jednak… Nie wyglądało, by żartowała. Naprawdę wyszłam za mąż.
Tylko za kogo?
- Chodź, goście na ciebie czekają. Wesele nie może odbywać się bez państwa młodych.
Chciałam zapytać, gdzie się podział pan młody, ale chyba powinnam to wiedzieć. Posłusznie wstałam i skierowałam się do drzwi wyjściowych z łazienki. Po drodze jeszcze raz zerknęłam w lustro, niestety wciąż wyglądałam na jakąś dwudziesto paroletnią pannę młodą.
Przeszłyśmy przez jasno oświetlony korytarz do większej sali. W pomieszczeniu był jeden bardzo długi stół, wokół którego siedziało bardzo dużo ludzi. Część z nich miała bardzo znajome rysy twarzy, części w ogóle nie znałam. Ci, których rozpoznałam, wyglądali kilka lat starzej niż tak, jak ich zapamiętałam. Ciocia Julia miała siwe włosy, kuzynka Marta była w ciąży, kuzyn Jacek miał długie włosy związane w kucyk… Wujek Krzysiek przytulał jakąś nieznajomą brunetką a nie ciocię Basię, a dziadek Lucjan miał okulary.
Nagle przeszedł mnie zimny dreszcz, gdyż uświadomiłam sobie, że ci ludzie, których nie znam, to rodzina pana młodego. Gdzieś więc musi być on sam…
I wtedy poczułam się jeszcze słabiej, gdyż zdałam sobie sprawę, że nawet nie potrafię go rozpoznać w razie gdyby się pojawił gdzieś w pobliżu. Poszukałam wzrokiem najbliższego wolnego krzesła i się na nie osunęłam. Zaraz jednak wstałam, gdyż w tym momencie do sali weszło kilka osób. Chyba intuicja podpowiedziała mi, że to jego rodzice. Jego, czyli mojego męża. Domyśliłam się, że za chwilę go zobaczę.
Stałam nie mogąc się poruszyć. Wydaje mi się, że przestałam nawet oddychać i mrugać oczami. Miałam w głowie całkowitą pustkę, nic mnie nie zajmowało oprócz tego, że za moment go ujrzę.
I wtedy wszedł. Od razu wiedziałam, ze to on choć go nigdy wcześniej nie widziałam. Serce zaczęło mi szybko bić. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Czekałam, czy mnie dostrzeże. I nagle zauważył mnie, jego twarz się rozpromieniła, oczy się zaświeciły. Zaczął pośpiesznie iść moim kierunku.
Patrzyłam na niego, gdy się do mnie zbliżał. I choć nic o nim nie wiedziałam, chociaż widziałam go pierwszy raz w życiu, to czułam jakbym go doskonale znała.
Zauważyłam, że jest dosyć przystojny. Wysoki, o wysportowanej sylwetce, co dało się zauważyć nawet, gdy był ubrany w garnitur. Krótkie ciemne włosy, ujmujący uśmiech. Choć byłam kłębkiem nerwów i za bardzo nie mogłam pozbierać myśli, to jednak uświadomiłam sobie, że on jest zbyt atrakcyjny dla mnie. Nigdy nie uważałam się za zbyt piękną, zawsze miałam jakieś kompleksy. Ponadto nie byłam ponadprzeciętnie inteligentna czy uzdolniona. Wydało mi się więc dziwne, że taki mężczyzna jak on, mógł wybrać akurat mnie na swoją żonę.
Nie zdążyłam się jednak bardziej nad tym zastanowić, gdyż podszedł do mnie i delikatnie objął.
- Jak się masz, kochanie? – wyszeptał mi do ucha.
Jego dotyk oraz te kilka słów, które wypowiedział, dodały mi otuchy. Wszystkie myśli, które wirowały w mojej głowie nagle prysły i poczułam się całkowicie spokojna. Poczułam się jakoś dziwnie.
Musiał zauważyć, że ledwo stoję na nogach, bo lekko pchnął mnie na krzesło. Usiadłam a on wciąż wpatrywał się w moją twarz z niemym pytaniem w oczach o to, co mi jest.
Bardzo chciałam go uspokoić, lecz nie byłam w stanie wydusić słowa.
- Kochanie, chcesz się czegoś napić? – zapytała z niezwykłą troską w głosie.
Pokręciłam przecząco głową.
Nadal patrzył mi głęboko w oczy, jakby próbował z nich wyczytać, co mi dolega. I chyba znalazł wreszcie odpowiedź, bo po chwili złapał moją rękę i zaczął ją gładzić. Następnie przycisnął ją sobie do policzka i przymknął oczy. Potem pocałował ją i znów spojrzał mi w oczy. Nie oderwałam wzroku, nie zabrałam ręki. Uśmiechnęłam się lekko, gdyż czułam się niesamowicie dobrze, tak bezpiecznie i pewnie. Odetchnęłam i wciąż mając na ustach uśmiech, wstałam z krzesła. Podał mi ramię, do którego przylgnęłam.
W tym momencie wodzirej zapowiedział pierwszy taniec party młodej, a mnie znów przeszył strach. Musiał wyczuć, że jestem znów spięta, gdyż mocniej mnie do siebie przycisnął.
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się – tchnął mi do ucha, gdy stanęłam naprzeciw niego przygotowując się do tańca.
Uwierzyłam mu natychmiast. Obawy pierzchły, znów stałam się spokojna.
Jego ręce objęły mnie w talii, jego głowa znalazła się tuż przy mojej. Czułam jego oddech na karku. Zaczęliśmy tańczyć. Nasze ruchy były płynne, równo poruszaliśmy się w takt melodii.
Wokół nas było wielu ludzi, lecz ja dostrzegałam tylko jego. Przy nim czułam się cudownie. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam tak przyjemnego uczucia. Cała wypełniona byłam radością z możliwości bycia przy nim. Cała moja istota upajała się możliwością przebywania w uścisku jego ramion. Każde jego słowo wyszeptane mi do ucha upajało moją duszę. Każde spojrzenie w jego oczy sprawiało, że w nich tonęłam. Każdy dotyk jego ciepłego ciała mnie oszałamiał.
A gdy utwór się skończył, zwrócił swą twarz ku mojej i pocałował mnie w usta. Mocno, krótko, ale i tak aż zadrżałam. A potem powiedział te najpiękniejsze słowo: kocham.
A ja nigdy nie czułam się tak dobrze jak w tym momencie. Nigdy nie doświadczyłam takiego uczucia, pierwszy raz miałam przy sobie istotę przepełnioną miłością do mnie. I wiedziałam, że to nie przeminie, że zawsze będę się czuć przy nim taka spokojna i bezpieczna. Byłam pewna, że on jest moim szczęściem w życiu.
Wtedy nagle się obudziłam. Nie opuściło mnie jednak wspomnienie jego miłości do mnie. I wierzę, że kiedyś spotkam takiego mężczyznę, by móc się przekonać, czy prawdziwa miłość przypomina to uczucie ze snu.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -